czwartek, 14 lipca 2011

Kawa niejedno ma imię

Kawa niejedno ma imię

Autorem artykułu jest mmagd



Prawdziwi smakosze kawy wiedzą, że napój ten niejedno ma imię. Może być serwowany na wiele sposobów. Najpopularniejsze jest espresso, cappuccino, caffe latte, espresso mochiato. Są też tacy, którzy nie mogą żyć bez porannej filiżanki kawy po turecku. Inni wolą np. coretto lub caffe noisette.

Od nazw kawy może rozboleć czasem głowa.

Często jest tak, że nasza ulubiona kawa nie jest serwowana w miejscu, które odwiedzamy. Siadamy sobie przy kawiarnianym stoliku i zamawiamy zwykłą kawę sypaną, no a miła pani kelnerka oznajmia, że takiej tu nie podają. Wówczas nie czujemy się zbyt komfortowo. Często czują się tak właśnie obcokrajowcy za granicą, gdyż kawa w każdym kraju jest podawana inaczej.

Gdy zawitamy do Włoch z pewnością w żadnej kafejce nie zabraknie cappuccino. Zastanawiałeś się kiedyś skąd tego rodzaju kawa wzięła nazwę? Otóż ten rodzaj serwowania kawy wymyślili mnisi zakonu kapucynów. No i na ich cześć espresso z dodatkiem ciepłego mleka i mlecznej piany nazwano cappuccino. Włosi piją cappuccino zwykle przed południem. Kawa cappuccino i słodki rogalik to nieodłączny element włoskiego śniadania.

Okazuje się jednak, że również sama kawa cappuccino niejedno ma imię. Cappuccino freddo to po prostu wersja schłodzona. Z kolei cappuccino chiaro podaje się z większą ilością mleka.

Są tacy, dla których kawa może mieć tylko imię latte macchiato. Pomysłodawcami tego rodzaju podawania kawy są oczywiście Włosi. Jednak spopularyzowali ją Amerykanie. Jak wiadomo Amerykanie uwielbiają to co spore. No a kawa latte macchiato to spora, trzywarstwowa porcja kofeinowego napoju. Pierwsza warstwa to mleczko, druga to aromatyczne espresso, trzecia mleczna piana. Do pełni szczęścia brakuje tylko startej czekolady. Tego rodzaju kawa podawana jest oczywiście w wysokich szklankach.

Są tacy, którzy uwielbiają caffe noisette. Kawa ta wywodzi się ze Szwajcarii. Jest to napój kawowy z bitą śmietanką i... wiśniówką.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Skład chemiczny herbaty i jej wpływ na zdrowie człowieka

Skład chemiczny herbaty i jej wpływ na zdrowie człowieka

Autorem artykułu jest Filip Grodzicki



Od wielu stuleci herbata jest najchętniej spożywanym gorącym napojem na świecie. Warto więc znać jej skład chemiczny oraz właściwości zdrowotne.

Liście Camellia Sinensis zawierają ponad 2000 substancji chemicznych, w tym wiele polifenoli. Jakkolwiek zawartość mikroelementów w napoju, może zmieniać się w szerokich granicach. Zależy on m.in. od warunków glebowych i klimatycznych w jakich uprawiane jest drzewo herbaciane oraz od sposobu przetwarzania zebranych liści. Na przykład w niesfermentowanej herbacie zielonej występują katechiny nadające jej charakterystyczny gorzkawy posmak. Katechin prawie nie ma w herbacie czarnej, gdyż podczas procesu fermentacji powstają z nich inne związki chemiczne.

W herbacie występuje między innymi tanina (kwas garbnikowy), znana z działania przeciwzapalnego i bakteriobójczego. Duża zawartość alkaloidów, głównie kofeiny, stymuluje układ nerwowy i przyspiesza metabolizm organizmu. Kofeina ma również właściwości moczopędne. Substancje zawarte w herbacie, szczególnie aromatyzowanej poprawiają trawienie, gdyż przyspieszają proces rozkładu lipidów. Zawarta w niej teofilina jest wykorzystywana w leczeniu chorób układu oddechowego, na przykład astmy. Wywar z liści drzewa herbacianego jest źródłem witamin, głównie A, C, E, K i niektórych witamin z grupy B. Pomaga także palaczom w walce z nałogiem nikotynowym.

Oprócz zalet, amatorzy chińskiego napoju mogą doświadczyć również jego niekorzystnego działania. Spożywanie zbyt mocnej herbaty może prowadzić do groźnego zwiększenia wydzielania kwasu żołądkowego, co przyczynia się do podrażnień i niestrawność lub zaparć. Picie potocznie zwanej „siekiery” wieczorem skutkuje problemami z zasypianiem. U niektórych osób picie mocnego wywaru wpływa negatywnie na układ krążenia, powoduje zmniejszoną laktację u karmiących matek, czy choćby zmienia kolor zębów. Ponadto herbata pita w dużych ilościach hamuje proces przyswajania żelaza przez organizm.

Nie należy się jednak obawiać negatywnych skutków picia ulubionego napoju. Jeśli robimy to z umiarem, korzyści zdrowotne i zmysłowe z pewnością zdecydowanie górują nad ewentualnymi problemami.

---

Amator chińskiej herbaty


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Woda w procesie parzenia herbaty

Woda w procesie parzenia herbaty

Autorem artykułu jest Filip Grodzicki



Aby prawidłowo zaparzyć herbatę, oprócz samych listków Camellia Sinensis oczywiście, potrzebujemy wody odpowiedniej jakości. Zastosowanie kiepskiej wody może zniszczyć smak nawej najdroższej i najbardziej wyrafinowanej odmiany.

Na walory smakowe herbat, a również na właściwości zdrowotne napoju, wyjątkowo niekorzystnie wpływa woda chlorowana, tak zwana „kranówka”, której niestety używamy najczęściej. Najlepsza jest "źródlanka" pozyskiwana bezpośrednio z czystych zbiorników o zbalansowanej twardości i neutralnym odczynie pH. Jeżeli nie mamy dostępu do tego typu naturalnych ujęć, najlepiej zaopatrzyć się w niegazowaną wodę butelkowaną – uzyskamy lepszy smak, niż w przypadku odfiltrowywania chloru.

Nie należy również używać wody przegotowanej, gdyż zwykle zawiera ona mniej tlenu, który jest niezbędny do prawidłowej ekstrakcji herbacianego smaku.

Jeszcze gorzej niż chlorowanie, na końcowy wynik procesu wpływa niewłaściwa temperatura wody użytej do zaparzania napoju. Zalewanie liści wrzątkiem to najprostszy sposób na popsucie smaku herbaty białej lub zielonej. Generalnie ”jaśniejsze” gatunki Camellia zaparzamy w niższej temperaturze niż gatunki ciemniejsze. W ich przypadku temperatura waha się w zależności od konkretnej odmiany w granicach od 70 do 85 stopni Celsjusza. Woda cieplejsza może doprowadzić do „spalenia” smaku, stanie się on gorzki lub niewyraźny. Herbatę czarną można parzyć w temperaturze przekraczającej 90 stopni.

Pisząc o temperaturze, nie sposób również nie napomknąć o czasie zaparzania napoju, który również waha się w zależności od od gatunku, od 1 do 8 minut.

Należy jednak pamiętać, że zarówno temperatura, jak i długość zaparzania napoju jest sprawą indywidualną, zależną od konkretnego gatunku oraz Państwa preferencji smakowych .

---

Filip, amator Camellia Sinensis


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kawa włoska

Kawa włoska

Autorem artykułu jest mmagd



Istnieje wiele rodzajów kaw, jeśli chodzi o sposób ich zaparzania i podawania. Spośród tych rodzajów kaw, najbardziej popularnymi są: kawa po wiedeńsku, po angielsku, po turecku, tzw. „murzynek” oraz kawa włoska.

Najsłynniejszą kawą włoską jest tak zwana kawa espresso. Nazwa ta może niejednego zmylić, ponieważ na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest to kawa z ekspresu wytworzona w bardzo krótkim czasie. Jednak tak do końca nie jest. Kawa espresso jest to mocna czarna kawa, która składa się z kilku, a może nawet kilkunastu rodzajów ziaren kawy stuprocentowej Arabiki, parzona w inny sposób niż tradycyjne kawy, które zaparza się w ekspresie. Mianowicie drobno zmielone ziarna kawy są parzone za pomocą pary w specjalnie do tego przeznaczonym ekspresie do kawy pod ciśnieniem, w efekcie czego ta kawa włoska odznacza się mocnym smakiem i aromatem, jednak ma mniejszą zawartość kofeiny niż kawa zaparzona w ekspresie w tradycyjny sposób. Dlatego też espresso uważane jest za „zdrowszą” kawę.

Większość kaw włoskich jest zaparzanych właśnie na bazie espresso, np. espresso coretto (z dodatkiem brandy lub likieru), espresso shakerato (jest to espresso wymieszane w shakerze z kostkami sorbetu), macchiato (jest to espresso z odrobiną zimnego albo ciepłego mleka), cappuccino itp. Cappuccino jest najbardziej znaną kawą włoską na całym świecie. Warto tu więc coś więcej dopowiedzieć o tej kawie. Otóż, jak już wcześniej wspomniano, jest wytworzone z czarnej mocnej kawy – espresso, serwowane z dodatkiem zimnej pianki z mleka (piankę ubija się z tłustego mleka najczęściej przy pomocy ekspresu do kawy). Z tego względu ma ono jasnobrązowy kolor i łagodny smak. Wierzch można posypać kakao, wiórkami czekoladowymi albo czekoladą z cynamonem i / lub wanilią.

Espresso serwuje się na gorąco w małych filiżankach ze spodeczkiem i łyżeczką. Wyjątek stanowi kawa espresso shakerato, którą podaje się tylko w szklance, której brzegi są wysmarowane sokiem z cytrusów. Zdarza się również, że cappuccino jest serwowane w szklance, częściej jednak podaje się je w filiżance.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 20 stycznia 2011

Moja historia kawy

Moja historia kawy

Autorem artykułu jest Katarzyna Dudziuk



Nic na świecie nie smakuje mi lepiej, niż pierwszy łyk kawy z mlekiem zaraz po przebudzeniu. Każdy dzień zaczynam kawą i nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. A jednak był taki czas w moim życiu, kiedy piłam kawę tylko raz w roku...

Urodziłam się w czasach, kiedy niczego nie można było kupić bez kartek, a różnice w statusie majątkowym społeczności zwyczajnie nie istniały, bo wszyscy mieli tyle samo – czyli nic. Kawa w domu pojawiała się rzadko i raczej były to chwile, kiedy któreś z rodziców miało imieniny, albo też przyjechała jakaś rodzina z zagranicy. Ponieważ piła ją tylko Mama, starczało jej zwykle na dłuższy okres czasu. Oczywiście, była to kawa ziarnista, którą trzeba było mielić. Mieliśmy jakiś stary młynek do kawy, który nawet był elektryczny, i jak dziś pamiętam – w kolorze pomarańczowym. Kiedy w wieku sześciu lat opanowałam już trudną sztukę mielenia kawy – która polegała głównie na naciśnięciu jednego guzika i trzymanie go w ten sposób przez jakiś czas – Mama pozwalała mi czasami przygotować jej kawę do zaparzenia, co z kolei mnie pozwalało czasem wykradać ziarenka kawy, by potem je sobie chrupać.

Czasy, jak wiadomo, zmieniły się, i kiedy poszłam do szkoły średniej, wszędzie już można było kupić kawę, i to nie tylko w ziarnach, ale i od razu mieloną, a także rozpuszczalną. Mama nabrała zwyczaju pić kawę codziennie, a nie tylko, kiedy przychodzili goście. Całe życie piła kawę „plujkę”, tzn. kawę mieloną, zalewaną bezpośrednio wodą. Taka była kawa, jaką pierwszy piłam po raz pierwszy w życiu, i muszę powiedzieć, zachwycona nie byłam. Smak mi nie odpowiadał, a poza tym irytowały mnie drobinki kawy, które przy piciu właziły mi w zęby.

Bez żalu więc pożegnałam się kawą – choć nie tak zupełnie do końca. Kawa na mnie wówczas bardzo mocno działała, więc piłam ją raz w roku, ale za to cały dzbanek. Rokrocznie miałam poprawkę z języka angielskiego, tak więc w noc przed pytaniem robiłam sobie dzbanek kawy, wypijałam go wieczorem i całą noc bez problemu wbijałam sobie do głowy oporne wtedy dla mnie informacje.

Trudno mi w to dziś uwierzyć, ale na studiach też nie zaczęłam pić kawy – choć piły ją wszystkie moje współlokatorki. Jak każdy student, miałam kilka zarwanych nocy przed egzaminami. Pamiętam nawet taką sesję, kiedy nie spałam przez dwie noce pod rząd, bo przez trzy dni pod rząd miałam egzaminy. Ale kawy w tych wspomnieniach nie ma – choć naprawdę się zastanawiam, jak mi się udało przetrwać bez kofeiny.

Kawę zaczęłam pić po studiach, kiedy pojechałam do USA. Nie mówiłam za dobrze (a właściwie: to prawie wcale) po angielsku i większość rzeczy napawała mnie przerażeniem. Znalazłam pracę w greckiej restauracji, najpierw jako tzw. bus girl (czyli dziewczyna sprzątająca stoliki), później – kiedy poduczyłam się języka – zostałam kelnerką. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, ale na początku na niewiele mi się to przydało, bo nie rozumiałam większości tego, co do mnie mówili. Spędzałam tam większość dnia, ale bardzo często było tak, że nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, czym zająć ręce. Tak więc zajmowałam się piciem kawy.

W tej restauracji był zupełnie magiczny ekspres ciśnieniowy do kawy. Zwykłą kawę, bez żadnych specjalnych właściwości, przekształcał w napój bogów. Piłam ją z mlekiem codziennie, dwa, trzy kubki, i zanim się obejrzałam, kawa pojawiła się w mojej własnej kuchni i w moim rozkładzie dnia jako pierwsza rzecz, o jakiej myślałam po podniesieniu się z łóżka.

Moje przywiązanie do kawy przetrwało. A zamiłowanie do smaku kawy zdecydowanie wzrosło. Nadal wolę nie zbliżać się kawy „plujki”, ale kawę w każdej innej postaci jestem w stanie pić przez cały dzień. Lubię kawę na ciepło i na zimno, lubię likiery kawowe, uwielbiam „kawówkę” – nalewkę robiona przez moją najlepszą przyjaciółkę, lubię, kiedy biszkopt w torcie jest nasączony kawą, lubię ciasta i torty kawowe – słowem, lubię kawę w każdej postaci (prócz „plujki”). Choć – że powtórzę to, co już wcześniej powiedziałam – nic na świecie nie jest w stanie przebić smaku pierwszego łyku zwykłej kawy z mlekiem, wziętego zaraz po obudzeniu.

Podaję tu przepis na moją ulubioną kawę na zimno. Jest doskonała w upalne dni, kiedy człowiekowi brakuje energii.

Chłodzący napój mokka

1 szklanka zaparzonej mocnej kawy

4 łyżki stołowe czekolady w proszku

1 szklanka zmrożonego mleka

150 ml śmietanki

4 kulki lodów czekoladowych

Wsypać czekoladę w proszku do garnka i wlać przygotowaną zaparzoną kawę. Podgrzewać lekko, aż zacznie się prawie gotować, potem zdjąć garnek z ognia. Przelać płyn do żaroodpornej miski lub dzbanka, dodać mleko, wymieszać. Następnie dodać śmietankę i ponownie wymieszać. Przelać napój do czterech szklanek lub wysokich pucharków. Na wierzchu położyć po kulce lodów. Od razu podawać.

Bon appétit :-)!

Źródło:

Christine McFadden i Christine France „Wielka encyklopedia czekolady” , Arkady, 1999r.

---

www.bonappetitcava.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl